Wargaming Wrocław

Baner 26cm

Ogłoszenie

UWAGA!!!

W związku ze zmianą forum od poniedziałku dodawanie nowych postow będzie zablokowane. Zapraszam do rejestracji na nowym forum
WARGAMING WROCŁAW


#1 2012-04-25 23:39:27

KvaN

http://i.imgur.com/gZjTx.png

3688133
Skąd: Byłem Tu a teraz jestem Tam :P
Zarejestrowany: 2011-03-25
Posty: 2816

Zarzewie Kampanii, czyli postEVENTowa twórczość.

[Establishing connection] ……….. 100%
[Connection established]
[Encrypting transmission] …… [Validating wild card]…..[4fvstt5]….
[Transition encrypted]
Witamy w Tackbot C.O.S. suite…..
Podaj swój login: AgnPHMlk
Podaj hasło: *********************
Potwierdź nr seryjny:  PM1#R3#FM1#345-4458-3467F-Agnes
Trwa Weryfikacja Tożsamości …….. 100%
Witamy ponownie Agnes.
[#] Sact –list /ml -10m active patern x-m-46-infil
[#]Ładowanie modelu operacyjnego xm-46-infil-sa-cf do jednostek:
DTCB-CMB-34.2PM, DTCB-HMG-54.6, GTCB-BSH-24.9, ZYN-LGL-72.1EM
Identyfikacja i kolekcja danych relewantnych …….. 100%
Czyszczenie bufora pamięci  osobowościowej jednostek …….. 100%
Przeciążanie sieci neuronowych …….. 100%
Ładowanie szczątkowej AI …….. 100%
Inicjalizacja wzorów zachowań …….. 100%
Budowa węzła jaźni z jednostkami :
DV_SPF_36.58M, DV_DVB_52.78F, SPH_2.45F oraz PH_3467F-Agnes.
Progress: …….. 100%
Ładowanie modelu operacyjnego zakończone sukcesem
[#] FW_ANT_Hack /li  -23h
[#]log out
Terminating session ……………. Done.
[Connection Terminated]
Jak zwykle świat wracał powoli do jaźni Agnes po wielogodzinnym seansie w Mayi i wydawał się nie namacalny. Mniej realny niż wirtualna rzeczywistość, od jakiegoś czasu będąca jej domem.
Przypomniał jej się pierwsze lata kontaktu z mają oraz proces asymilacji fali mózgowych do kakofonii informacji strukturalnych z sieci, gdy wszystko w Mayi wydawało się jej sztuczne męczące i nienamacalne. W zasadzie owe uczucie nie opuściło ją nawet teraz po transformacji w, jak lubiła to sama określać,  esencję istoty ludzkiej. Różniło się one w zasadzie nie w stosunku do treści i zakresu, lecz źródła, teraz to nie sieć wywoływała owe doznania, lecz fizyczna ludzka rzeczywistość. Być może to tylko kwestia wyostrzonych zmysłów, wyćwiczonych syntetycznych mięśni oraz dwoistość posiadanego ciała.
„Agnes…. Jesteś tam jeszcze, czy znów uleciałaś duchem …. No Agnes, rusz że z przejścia te swoje szanowne zapasowe 4 litery albo chociaż wyłącz ten kamuflaż bo jak jeszcze raz się potknę to ci z tego MK2 nity powybijam albo nogi z rękami przemontuję…. Cholera,  Agnes…. Ja naprawdę nie żartuję!!!!!” dobiegło do Agnes jakby z oddali przez mgłę wraz z natarczywą informacją od czujników MK2 z informacją o zmianie kąta położenia osi głównej na poziomy oraz przytłumionego uczucia bólu .
[Inicjalizacja przeskoku osobowości do MK1] ……………. 100%
[Osadzenie świadomości] ……………. 100%
[Status przeskoku] ……………. Done

“No nareszcie jesteś Agnes”- odezwał się osobnik leżący na niewidocznym, lekko lejącym (jak gorące powietrze na pustyni) się powietrzem w pozycji, której nie znajdziesz w żadnym podręczniku wojskowym – „możesz z łaski swojej wy łączyć w końcu ten kamuflaż na swoim zacnym zapasowym zadzie i umieścić w go szafie, albo gdzieś gdzie nie będzie siał niepotrzebnego zamętu”.

„Jesteśmy dopiero co 100KM od Ground Zero” -  kontynuował mężczyzna z wyraźnym poirytowaniem - „więc nie musisz jeszcze kryć tego no….”– wskazał palcem lekko falujące jakby od gorąca powietrze pod sobą. 

„Ehh… „ - westchnęła Agnes –„tyle razy Ci tłumaczyłam EDV_SPF_36.58M że to jest standardowa procedura spoczynku i zmiana wymagało by przeładowania całego AI oraz rekompilacji procedur automatycznych reakcji obronnych” – kontynuowała zrezygnowana. 

„Na imię mam Leander, czy to tak trudno zapamiętać PH_3467F, czy wy wszyscy post gringos macie takie problemy z modułem zapamiętywania?” – odparł z szelmowskim uśmiechem mężczyzna, będący w zasadzie męską reprezentacją Devy. Doskonale wiedział że uderzył Agnes w czuły punkt, „post gringo ” tego określania nie cierpiała najbardziej ze wszystkich pogardliwych określeń jakimi nazywano post ludzi.  U gruntu tego określenia była sugestia zaprzedania wolności i człowieczeństwa Alephowi za ułudną wieczność. Przywoływało to bolesne uczucia albo już tylko wspomnienie uczuć z przeszłości, niestety tego nie była Agnes już w stanie stwierdzić.  Asymilacja z nową wersją własnej jaźni postępowała powoli, lecz nieuchronnie dalej do…. I tutaj właśnie leżał największy problem transformacji, nawet sama Agnes nie potrafiła przewidzieć jak to na nią wpłynie, ile z jej dawnego ja pozostanie nienaruszone.

„Zejdziesz z tego, jak to określiłeś, mojego zapasowego zada w końcu czy mam popuścić wodzy którejś z procedur obronnych? Co prawda rdzeń mojej świadomości jest tutaj, lecz to nadal ja i sobie tego nie życzę. Masz jeszcze tyle wolnej mocy obliczeniowej w tej swojej konsoli aby to ogarnąć” Syknęła poirytowana.

„Wiesz, całkiem wygodnie mi się siedzi na tym twoim post gringowskim …. czymś” – odparował Leander gdyż w zasadzie nie był w stanie stwierdzić na której części Proxy MK2 siedzi.  Wypowiedział to wykonując ruch podobny do poprawiania pozycji na krześle dając tym do zrozumienia że nie zamierza się nigdzie ruszać.
Wybuchła prawdopodobnie z tego jakaś większa chryja, typowa dla tych dwojga, gdyby nie nadeszła porucznik Sybilla przywołana po części skończoną inicjalizacją łącza jaźni z REMami, a w zasadzie faktem zbliżania się statku desantowego do Ground Zero.

„Spokój” – rzuciła ostro na wstępie ucinając cała kłótnie – „gorzej niż dzieci. Leander wstań natychmiast z Mark II a Ty Agnes wyślij go do ładowni gdzie jest jego miejsce.” 

Sybilla była najbardziej z doświadczona  z całego transportu, gdyby nie liczyć szczątkowe AI statku.  Służyła Alephowi od prawie dwóch dekad. Posiadała z całej reszty najsilniejszy link z Matką .  Starała się utrzymywać połączenie najdłużej jak to możliwe od chwili opuszczenia zasięgu Mayi. Utrzymywała by go z pewnością nadal gdyby nie wytyczne Matki, misja wymagała dużej dyskrecji dlatego wszelka komunikacja po opuszczenia sektora 45-Delta-X (sektora w ścisłym sąsiedztwie do ostatniego sektora otoczonego troską ) była całkowicie zakazana.

„Zbliżamy się do celu, Agnes przygotuj się do infiltracji przedpola w MK dwójce. Leander, pomóżesz umiejscowić jedynkę we właściwej pozycji.” – rozkazała i następnie dodała przez intercom - „Meliso, jak tam stan techniczny naszych REMek?”

„Gotowe do akcji” – odparła Melisa, będąca wsparcie medycznym jak i inżynieryjnym całej operacji.

„Ruszamy wiec, od tej pory przechodzimy na komunikację bezgłosową! Agnes szyfrowanie poziomu 9 i wyślij Netroda aby pokrył pole działań ALH-Netem o najwyższym poziomie zabezpieczeń, sprawdzimy jak działa generacja 6x.1 w praktyce!” – te ostatnie komendy wydała już w trybie bezgłosowym wysyłając do węzła jaźni  całej grupy operacyjnej, gdyż ryk silników manewrowych wykluczał każdą inną formę komunikacji.

Sybilla była dość zaniepokojona, zbytnio jak na misję która została jej przedstawiona jako rutynowa. Nie chodzi o to że nie ufała umiejętnością swojego zespołu, byli co prawda dziecinni i strasznie kłótliwi ale w całej swojej karierze jeszcze nie spotkała tak dobrze ze strojonych jaźni. Na polu bitwy działali jak jeden dobrze sprawujący się automat, gdzie każdy tryb jest świadom swojej roli jak i istoty pozostałych. Czasami jej rola ograniczała się do wydania kilku krótkich rozkazów na początku i zespół wykonywał zadanie jakby samoistnie. Po głębszej analizie danych zrozumiała że spokoju nie dawał jej całkowity zakaz komunikacji. Było to nie spotykane podczas rutynowych misji i nigdy nie wróżyło nic dobrego.

„Sektory A1.4 do D2.8 pokryte siecią. Atmosfera tłumi dość mocno sygnał i utrudnia pracę aparatury termo optycznej.” – przerwał jej rozmyślania meldunek Agnes wysłany do węzła ich wspólnej jaźni.

„Zachować dodatkową ostrożność. Misja może być trudniejsza i mniej rutynowa niż nam się wydaje.” – posłała w głąb węzłą .

„Agnes żadnych likwidacji przed osiągnięciem pozycji wyjściowej przez REMy i resztę! Żeby mi się znów nie powtórzyła sytuacja z Paradiso.” – tą uwagę posłała już tylko linkiem który łączył ją bezpośrednio z post człowiekiem.

„Tak jest Pani Porucznik….” – odpowiedziała od niechcenia Agnes i cicho, lecz już z użyciem strun głosowych zaklęła pod nosem. Mogło to co prawda skompromitować jej kamuflaż, lecz wspomnienie wpadki na Paradiso zawsze wywoływało u niej iskrę gniewu, którą najłatwiej było ugasić siarczystym przekleństwem.

Chwilę potem rozległo się w węźle:
„NTR_01, PH_3467F-Agnes MK1 i MK2 na pozycji” – pierwsza zameldowała Agnes
„DV_SPF_36.58M na pozycji”  - zawtórował jej Leander
„ DV_DVB_52.78F wraz z DVB_HF_01 na pozycji” – oznajmiła spokojnie Pani Porucznik
„SPH_2.45F wraz z YB_01 i YB_02  na pozycji, procedury naprawczo-lecznice zbuforowane i gotowe do inicjalizacji” – dodała akademickim tonem Melisa
„DTCB-CMB-34.2PM, DTCB-HMG-54.6, ZYN-LGL-72.1EM na operacyjnie gotowi i na pozycji a GTCB-BSH-24.9 gotowy do desantu” – dodała Agnes po chwili milczenia
„Niech Matka ma nas w swojej opiece. Do dzieła zatem.” – zakończyła Sybilla.

Zgodnie z procedurą bezpieczeństwa informacji podczas akcji bojowych, przy szczególnie delikatnych misjach dane są szyfrowane oraz deszyfracja następuje tylko po osiągnięciu pewnych założonych celi i tylko przy aktywnym węźle jaźni przynajmniej 2 członów grupy uderzeniowej.  Informacja jest przechowywana w kolektywie węzła jaźni i tam następuję też deszyfracja. Tak było też w tym przypadku, misja była z tych delikatnych, oficjalnie Aleph nie sięgał swoją jurysdykcją w miejscu w którym się aktualnie znajdowali. Sybilla tak jak i reszta podejrzewała że w razie niepowodzenia Matka odetnie się od nich całkowicie skazując ich na bycie „dzikimi” . Taki protokół był bardzo wygodny i bezpieczny dla Alephu, w razie wcześniejszej kompromitacji i próby ekstrakcji informacji cubea jednostka mogła tylko przekazać szczątkowe informacje, w większości posiadane już przez adwersarzy.
Rozmyślania Sybilli przerwał nagły i szybki strumień danych z węzła, był to znak że wszystkie wstępne wymagania tego etapu misji zostały spełnione i nastąpiła spontaniczna deszyfracja pierwszego elementu odprawy.

Sektor M01_G0 to jedna z dzielnic mieszkalnych największej metropolii planety na której się znajdujecie. Rejon jest całkowicie poza czujnym okiem Matki, która pragnie go otoczyć opieką w trosce o jego mieszkańców. Niestety sektor jest pod silnym degeneracyjnym wpływem Nomadów. Szerzy się przemoc, pornografia i oraz wiele innych zakazanych przez Concilum Convention elementów. W trosce o mieszkańców dzielnicy należy pokrzyżować plany Nomadów i rozprawić się z pornografią (pozwoli to zyskać poparcie dla Alephu w radzie starszych, tak niechętnie patrzących na braterską rękę Matki). W dzielnicy znajdują 3 duże centra wypchane po brzegi zakazanym materiałem, należy zabezpieczyć  te materiały i przetransportować z terenu sektora M01_G0 w celu zbadania  i późniejszej anihilacji. Jeśli stwierdzicie prezencje wrogich sił w sektorze, shoot on sight. Aby utrzymać nadzór nad rozwojem wydarzeń w tym sektorze należy zintegrować lokalny system monitoringu z ALH-Netem  1x.2  w wersji limited video stream only . Inwigilacja niektórych linii telefonicznych i łącz sieci wewnętrznej pozwoliła nam zidentyfikować cel manewrów wroga. Nomadzi próbują pozyskać tajne dane na temat rozmieszczenia algormeracji miejskich od urzędników lokalnej administracji. Przejęcie tych danych umocni tylko wpływy degeneracji społecznej w sektorze. Do tego Matka nie może dopuścić. Przeszkodzić im niezależnie od ceny, włączając eliminacja źródeł jeśli to konieczne. Zadanie dodatkowe: eliminacja sił Nomadzkich.”

„Słyszeliście, Ci przeklęci Nomadzi i ich hackerzy są już tutaj obecni od jakiegoś czasu. Agnes zmniejsz moc sygnału netroda do operacyjnego minimum i zainicjuj powolny, dwufazowy przeskok do MK1. Przydadzą nam się Twoje umiejętność w materii wojny elektronicznej. Uważaj tylko abyś nie skompromitowała MK dwójki. Cała reszta miejcie oczy szeroko otwarte i strzelać bez rozkazu.” – rozkazała Sybilla w głąb węzła.  Już miała rzucić kolejną dozę komend gdy jej uwagę przykuł szum cyfrowy na granicy świadomości operacyjnej. Po dokładnym wsłuchaniu się w potok informacji…

„Agnes!!!, Agnes!!! …  zaraz dobiorą się nam do transportu… gdzie się podziewa ta pie***** post gringoska!?” – warknęła wewnątrz węzłą jaźni pani porucznik.

„Jeszcze nie zakończyła procedury przeskoku, zajmnie jej to jeszcze kilka minut, wybrała najtrudniejszą do wykrycia procedurę ale też i ….. .” – z typowym dla siebie spokojem wyjaśniała Melisa.

„GTCB-BSH-24.9 emegrency extraction procedure iniciated, landing in T-10s” – przerwał wywód metaliczny wysoce syntetyczny głos – “landing in M01_G0_32.46”.

„Agnes melduje że procedura dwu fazowego przeskoku zakończona sukcesem, MK dwójka nie została skompromitowana. I czas nawet mam niezły.” – oznajmiła pojawiająca się znów  we węźle  świadomość Agnes.

“Za późno… już wiedzą że tu jesteśmy a nawet zdążyli nam wyeliminować nasz element zaskoczenia zmuszając go do lądowania na centralnej ulicy sektora. Trwało to całe wieki, bity pogubiłaś czy co?” – westchnął Leander

„Jak jesteś taki mądry to sam skacz następnym razem unikając Nomadzkich skanerów.” – odparowała Devie post kobieta.

„No nic, jeden element zaskoczenia został skompromitowany, lecz mamy jeszcze czujne oczy MK2. Agnes, przekieruj strumień z jego receptorów na sub kanał gamma jaźni kolektywnej. ZYN-LGL-72.1EM eliminate target Nm_Aql_01 in 86.27 then advance to eliminate Nm_Zr_01 in 42.37. Leander, ja i Agnes będziemy powoli przesuwać się w kierunku przedpola wroga.”  - dodała Sybilla nie zwracając na waśnie tych dwoje.

„Target Nm_Aql_01 in 86.27 and Nm_Zr_01 in 42.37 eliminated su….cc…ess..fu…” – rozległo się po  chwili w węźle.

„Straciliśmy ZYN-LGL-72.1EM” – zaraportowała Melisa

Offline

 

#2 2012-05-30 12:02:48

 dardzin

http://i.imgur.com/lTZ6Z.png

Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2010-08-22
Posty: 949

Re: Zarzewie Kampanii, czyli postEVENTowa twórczość.

Świetny fluff, z chęcią doczytałem to, czego nie było na kartce w sobotę. Czekam na więcej


Konfrontacja || Hordes || Infinity || Battlegroup || Firestorm Armada || BW- Napoleon || Afterglow || Ogniem i Mieczem

Offline

 

#3 2012-06-01 10:40:10

 blackout_sys

http://i.imgur.com/lTZ6Z.png

Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2010-10-04
Posty: 1798

Re: Zarzewie Kampanii, czyli postEVENTowa twórczość.

Mesa.
Na stolikach pozostawione talerze i sztućce. Porozrzucane resztki jedzenia zaczynające kontrastować zielenią na tle szarości ścian i podłogi pomieszczenia. Lampy neonowe rzucają upiorne światło, potęgując efekt pustki. Jedna z lamp uważa za stosowne od czas do czasu zamrugać niczym w horrorze klasy B.

Korytarz.
W głębi majaczy śluza prowadząca na mostek. Po obu stronach korytarza kwatery załogi. Większość zamknięta na głucho, ale kilka z nich pozostaje otwarte na oścież, ukazując wnętrze legowiska. Nie można tego nazwać inaczej. Na podłodze zużyte opakowania po racjach żywnościowych mieszają się z resztkami jedzenia oraz amunicją do Combi Rifle’a. Co większe wybuchy paniki lub agresji można poznać po biurkach sprzątniętych gwałtownym ruchem ręki i śladach po pociskach.
Przechodząc szybkim krokiem obok otwartych pomieszczeń, czasami kątem oka można dostrzec opadającą z koi nogę obutą w wojskowe mokasyny. Czasami krew.

Mostek.
Widocznie niedawno nastąpiła dziwna zmiana wachty. Przecież na mostku zawsze powinna być jakaś załoga. Przy pulpicie łączności stoi pusty fotel. Interaktywny stół taktyczny jest wyłączony i zachlapany gęstą, zielonkawą cieczą ściekającą majestatycznie na podłogę. W miejscu nawigatora siedzi dziwna istota, która kiedyś mogła być człowiekiem, ale teraz już takiej pewności nie ma. Humanoidalna sylwetka zintegrowana z dziwną maszynerią stojącą tuż obok i połączoną dziesiątkami przewodów z konsolą nawigacyjną oraz innymi podzespołami statku. Powietrze, systemy chłodzące oraz zapewne substancje odżywcze dostarczane są bezpośrednio do „ciała” istoty za pomocą plątaniny rur niknących w suficie i podłodze pomieszczenia.

Napęd Gedeona.
Ogromne pomieszczenie, zdolne pomieścić reaktor atomowy i silniki. Wydaje się być niemalże puste. Drobną część przestrzeni zajmuje pojedyncze urządzenie przypominające wyglądem opancerzoną sferę, wokół której obracają się tytanowe obręcze. Momentami wydaje się, że dwie z nich zaraz się zderzą, ale albo ich tor jest jednak inny, albo przenikają się wzajemnie… Przez te sztuczki optyczne niemożliwe jest podanie dokładnej liczby tych obręczy. Równie ciężko jest powiedzieć, w którym miejscu i jak sfera jest podtrzymywana. Lepiej założyć, że ma to coś wspólnego z polami elektromagnetycznymi…
W pewnym momencie zza mechanizmu wyłania się samotna postać mężczyzny w wojskowym mundurze. Odznaczenia na ramionach żołnierza sugerują, że to kapitan statku. Wydaje się przechadzać wokół urządzenia i nie zwracać uwagi na nic poza nim. Wzrok mężczyzny ślizga się po sferze i podąża za ruchem obręczy. Co jakiś czas z ust kapitana wydobywa się tylko ciche mamrotanie zakończone skrzywieniem warg w upiornym uśmiechu.
Powolny patrol żołnierza zostaje przerwany gdy ruch obręczy ustaje i składają się one w jedną. Nie sposób dojrzeć jakichkolwiek łączeń pomiędzy nimi – wyglądają jakby zawsze były jednym, solidnym stopem. W pomieszczeniu rozlega się głos SI statku informujący o wejściu w przestrzeń i rozpoczęciu procedury hamowania. Za kilka godzin statek osiądzie na orbicie ich planety – kryjówki.

***

Odrzut, odrzut, odrzut. Ręce same opuszczają karabin a nogi rozpoczynają powolny proces biegu do wraku transportera opancerzonego kilka metrów dalej. Po nieskończenie długiej chwili siatka taktyczna wyświetla trzy impulsy 2 metry za mną. To sensory słuchowe informują o dźwięku upadających łusek pocisków, które sama wystrzeliłam. Tuż przed wizjerem pojawia się na moment korytarz, jakby właśnie obok przeleciał odrzutowiec z prędkością ponaddźwiękową.
A tak, ktoś do mnie strzela.
Dopadam do wraku transportera i szukam najlepszej osłony. Pociski bębnią tuż obok, ale nie mogą przebić się przez pancerz pojazdu. Z pasa wyciągam magazynek i przeładowuję broń. Wychylam głowę na ułamek sekundy i chowam z powrotem. Czekam na oznakowanie pozycji przeciwnika na siatce taktycznej. Po chwili wychylam się zza wraku i strzelam dwoma krótkimi seriami. Gdy kolejna analiza otoczenia upewnia mnie, że upierdliwy strzelec dostał, wybiegam zza osłony i kieruję się w stronę miejsca na lądowisku oznakowanego na siatce jako cel. Już w biegu wyciągam zza pasa ładunek i wydaję polecenie uzbrojenia.
Nogi znowu zaczynają powolny proces biegu. Wizją peryferyjną dostrzegam błyski strzałów z lewej. Siatka informuje mnie, że jeden z naszych strzela. Kolejne uderzenia stóp o ziemię zbliżają mnie do celu.
Czerwona dioda alarmu zbliżeniowego. Trzy impulsy od sensora słuchowego. Muszę złożyć wniosek o lepszy soft analityczny. Ten strzelec powinien być martwy, a z pewnością nie powinien móc strzelać. Podsumowanie integralności pancerza i symulacja uderzenia pocisków. Wynik: przebicie, śmierć.
Wykonuję ostatni w tym ciele skok i wydaję polecenie odpalenia ładunku.

***

- Potwierdzam czwartą detonację ładunku. Lotnisko sabotowane.
- Świetnie! Każ ORCe zbierać ludzi i grzać do strefy ewakuacji. Wyślij po nich wahadłowiec.
- Eee… Kontakt z ORCą przerwany… Z ostatnich przesłanych danych wynika, że detonacja ładunku nastąpiła 30 cm od niej.
- … K***a. Czy Ci ludzie są naprawdę tak głupi czy oni robią mi to na złość? Przecież wie, że kobiece pancerze są droższe! Już teraz jesteśmy niebezpiecznie blisko przekroczenia budżetu. Ale jej to nie obchodzi bo przecież nie ona zdaje raporty zarządowi. Już ja sobie z nią porozmawiam w symulatorze… Dobra. Wyślij im ogólny rozkaz odwrotu.
- Zrobione. Odbieram transmisję z boi obserwacyjnej… Do układu właśnie wszedł obiekt generujący charakterystykę jaką zwykle wykrywaliśmy przy pracującym napędzie Gedeona.
- No w końcu się pojawili! Postaw wszystkich w stan gotowości. Wylicz mi kiedy dotrą na orbitę i w którym miejscu. Nareszcie jest i główny cel naszego pobytu na tej kupie błota. Może uda mi się nawet przekonać zarząd do zwiększenia budżetu na tę misję…


--
W końcu pojawił się statek z napędem Gedeona, który jest główną nagrodą w tej rozgrywce pomiędzy wszystkimi frakcjami walczącymi podczas Eventu Forged in Battle. Kiedy ta wiadomość się rozniesie, jest duża szansa, że na planetę przylecą również kolejne frakcje najemnicze i korporacje omamione możliwościami jakie daje tajemniczy napęd.

Rozpoczyna się kampania.


Naleśniki ● Placki ● Miód pitny ● Schaby z serem pleśniowym

Offline

 

#4 2012-06-01 13:20:08

 SamboR

http://i.imgur.com/gZjTx.png

986760
Skąd: Steinau an der Oder
Zarejestrowany: 2010-09-20
Posty: 1242

Re: Zarzewie Kampanii, czyli postEVENTowa twórczość.

Czy tylko mnie opis napędu skojarzył się z filmem "Event Horizon"?


Jakby ktoś chciał nauczyć się grać w Infinity, to niech daje znać
Mam 4 armie na start (Ariadnę, Combined Army, Haqqislam oraz Yu-Jing), mogę użyczyć i wytłumaczyć co z czym, jak i dlaczego.

Offline

 

#5 2012-06-01 13:32:39

 jarv

http://i.imgur.com/lTZ6Z.png

Call me!
Skąd: Wrocław, PL
Zarejestrowany: 2010-09-19
Posty: 1280
WWW

Re: Zarzewie Kampanii, czyli postEVENTowa twórczość.

Nie. Nie tylko tobie. ;]


Infinity: Haqqislam | Alkemy: Jade Triad | Dystopian Wars: CoA | Battlegroup: US | Warmachine: Retribution of Scyrah | WH40K: Tau | Firestorm Armada: Soryllian Collective | Helldorado: Immortals | FoW: US | FoW-NAM: US
jarv'isowy PMlog

Offline

 

#6 2012-06-01 13:38:35

Raziel

http://i.imgur.com/lTZ6Z.png

Zarejestrowany: 2010-08-28
Posty: 1495

Re: Zarzewie Kampanii, czyli postEVENTowa twórczość.

PROLOG

                 „KOT W WORKU”





W rolach głównych występują:
„Chief” Aki Tamajatsu - interventor, hacker, dowódca drużyny
„Red Hat” Diana Samson - reverend Moira
„One Shoot” Lazlo Nielsen - spektr, sniper
„Wasp” Veronica Kalmann - reverend Custodier, hacker
„Seven” Natasza Katiusza – securitate
„Zero Signal” - zero
„Kitten” Sanguina Vasquez - daktari, medyk
„Kat” Katarina Tarnawska - alguacile, medyk
„ Shank” Albert Bauer -  alguacile
„ Green” Sizzo Laszel – alguacile
„Spinacz” John Dasynsky – alguacile
„Netrune'ur” Kalisto Mantiago – alguacile, hacker

W pozostałych rolach:
„Koks” Sten Mareesi – pierwszy pilot, kapitan statku „Ringout”
„Fenix” Min Jen – drugi pilot
„Hunger” Leszek Walczak – nawigator
„Sobol” Misza Zajcew – główny mechanik
„Gorgon” Zim Mughamata – młodszy mechanik
„Stinky” Hans Wolf – pierwszy strzelec
„Van” Vanhoff La Dergathe – drugi strzelec

Daniel Fishbourne – kapitan statku „Med-Fast”
Ben Jassen – nawigator
„Bean” Jon Fox - mechanik
Akhmed Masim – młodszy mechanik
Nina Susemeb – medyk

    Śluza doku startowego otworzyła się z sykiem, a wszelkie drobne śmieci pozostawione na platformie wbrew zakazowi, wyfrunęły w pustkę przestrzeni kosmicznej. Gdzieś pod sufitem błyskało pomarańczowe światło, rzucające dziwny, pastelowy blask na wnętrze okrętu Bakunin. Światło wraz z otwarciem śluzy zmieniło kolor na zielony, dając pilotowi transportera bojowego „Ringout” sygnał do startu.
    Mała, nomadzka jednostka uniosła się na półtora metra, po czym ostrożnie wyleciała z doku.
„Seven” wpatrywała się w mały, tylni iluminator transportera, widok Bakunina oddalającego się z dużą prędkością, zawsze napawał ją pewnymi obawami. Kobieta przymknęła na chwile oczy i spuściła głowę, nie czuła się zbyt dobrze tego dnia, dobrze że przynajmniej zadanie jakie czekało jej drużynę, wyglądało na proste i nudne.
    W luku transportowym, przystosowanym do przewozu dwudziestu żołnierzy, panowała względna cisza, nie licząc odgłosów generowanych przez wysłużony już kadłub statku. Nostalgiczną atmosferę przerwała „Chief”, która po raz trzeci tego dnia, przypominała członkom swojego oddziału cele misji.
- Dokładnie za dwadzieścia trzy minuty, spotykamy się z transportowcem „Med-Fast”. Dowodzi nim Daniel Fishbourne, którego już znacie z kilku innych misji ochroniarskich. Razem lecimy na „Elayn 11” i lądujemy w mieście Sema Unawaliba, gdzie przesiadamy się do przewożonej przez naszych przyjaciół ciężarówki. Eskortujemy ich około dwie godziny drogi, aż do usytuowanego w lesie kompleksu laboratoryjnego, gdzie towar z ciężarówki zostanie wyładowany, a my wrócimy nią na lądowisko.
    „Chief” nie zdążyła nabrać nawet tchu, gdy jak zwykle wścibski „Shank” wtrącił się ze swoim głupim pytaniem.
- A nie możemy od razu wylądować na miejscu, po co k...a telepać się jakimś gratem tyle kilosów?
- Już w atmosferze nasze statki zostaną namierzone, przez niesprzyjający naszemu klientowi syndykat. Jadąc przez las, zdołamy uniknąć wyśledzenia przez systemy namierzania video, a z innymi zdołamy sobie poradzić w sieci.
- Kufa, ale przecież to miało być proste i bez spięć, nikt nie mówił wcześniej o „niesprzyjającym syndykacie” - oburzyła się „Kitten”, poprawiając grzywkę białych włosów, które spadły jaj na czoło zasłaniając wielkie, brązowe oczy. Na pytanie odpowiedziała jej „Red Hat”, reverend Moira siedziała w najdalszym koncie pomieszczenia i ledwo było słychać jej ściszony głos.
- Kotku, służysz w armii, jakbyś na to nie patrzyła, a w armii czasem trzeba komuś rozp......ić łeb. Nie zadawaj więcej takich durnowatych pytań.
    Szept Moiry był ledwie słyszalny, ale jego dźwięk paraliżował słuchających, którzy z miejsca stracili ochotę na wtrącanie się do rozmowy. Po chwili ciszy, głos zabrała wysoka, szczupła kobieta Veronica Kalmann, która jako reverend Custodier, pełniła w drużynie rolę defensora sieciowego.
- Zadanie rzeczywiście jest proste, a szansa na to, że ktoś zaatakuje naszą ekspedycję jest znikoma, niemniej jednak, nie wolno nam ignorować kompletnie zagrożenia. Postawimy z „Chief” w sieci zaporę, będziemy ją monitorować i upgrejdować na bieżąco tak, żeby nasz pojazd był nie do wykrycia przez intruzów. Jeśli wszystko pójdzie bez problemów, nie będzie nawet okazji na wyciągnięcie broni.
    Po tych słowach, atmosfera na pokładzie „Ringout” zrobiła się radosna, ludzie zaczęli ze sobą rozmawiać na luzie, kończąc tym samym odprawę. „Chief” poszła na mostek, „Red Hat” i „Zero Signal” jak zwykle gdzieś zniknęli, a reszta drużyny, porozpinała pasy oddając się błogim plotkom i żartom.
„Shank” w pewnym momencie wstał ze swojego fotela i czmychnął z luku w kierunku burty statku, zauważył to „One Shoot” i nie odmówił sobie komentarza na głos.
- Nasz szmugler nie przepuści żadnej dupie w okolicy, chyba przystojna pani mechanik wpadła mu w oko.
- Korzysta facet puki może – zaśmiała się „Kat”, która właśnie po raz piąty sprawdzała zawartość swojej polowej apteczki, układając w niej medykamenty i opatrunki tak, by w czasie nagłych wypadków, mieć wszystko pod ręką i nie tracić czasu na nerwowe poszukiwania.
- Pamiętam jak mówił, że ściga się z „Black Sunem” z „Dywersorów” o to, kto w krótszym czasie zaliczy oczko.
- To już jego drugie oczko w ciągu miesiąca. -  Dodała „Seven”, klepiąc przyjacielsko „Spinacza” w ramię.
- Gość jest niepokonany, jest w ogóle wśród ludzi ktoś, kto mu dorówna?
„Spinacz”, pucułowaty i nieco nierozgarnięty mężczyzna w wieku trzydziestu ośmiu lat, poprawił swoje długie, spięte w koński ogon włosy i spytał rozgoryczony.
- O co ci k...a chodzi, mam rozumieć, że coś do mnie pijesz? Ja kocham kobiety, a nie rżnę jak pasterz kozy dla sportu.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a zaczerwieniony ze złości „Spinacz” klął na czym świat stoi.
    Z dala od tego harmidru, w ciszy prywatnej kajuty „Gorgony”, Albert Bauer zaliczał swój piętnasty raz, nieuchronnie zbliżając się do upragnionego oczka. Maleńka kamera ukryta w leżącym na stole pasie „Shanka”, łapczywie rejestrowała każdy ruch obojga kochanków, którzy w pośpiechu usiłowali nawzajem się zaspokoić, rezygnując z wymyślnych pozycji i akrobacji.
    Tymczasem na mostku, kapitan Mareesi razem z „Fenix”, drugim pilotem, usiłowali przekonać „Chief”, że wydobywający się z komory jednego z silników dym, to tylko drobna usterka, która nijak nie powinna wpłynąć na przebieg misji. „Fenix” spokojnym głosem, bez okazywania negatywnych emocji, mówiła do hakerki, jakby informowała pasażerów pociągu, że ten się spóźni o cały dzień, zapewniając przy tym, że to nic strasznego, bo pociąg w końcu przecież przyjedzie.
- To tylko taki dym, coś się tam przegrzało, jakiś kawałek instalacji pewnie i się pali, standard.
Dziewczyna mówiąc to, zrobiła tak sugestywną minę, że mało kto mógłby nie uwierzyć w jej słowa. „Chief” jednak, nie należała do łatwowiernych i nie ustępowała.
- No ale jak to, jesteśmy w przestrzeni, na statku nie ma prawa nic się palić, przecież to może wylecieć w powietrze, ludzie!
- Na moim statku, nic nigdy nie wyleciało w powietrze. - Obruszył się „Koks”, oboje z „Fenix” spojrzeli na siebie w milczeniu, po czym kapitan dodał.
- No, może poza jednym małym wypadkiem, a ale to się nie liczy, poza tym, nikomu wtedy nic się nie stało.
„Chief” załamała ręce i chwyciła się za głowę krzycząc.
- ”Koks” do cholery jasnej, ten silnik natychmiast ma się przestać palić!
- Tak k...a jest! Już biegnę go o to poprosić proszę pani. - Odpowiedział wrzaskiem kapitan, podrywając się z fotela i wychodząc z mostka. „Chief” popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Gdzie on cholera poszedł?
- Nie mam pojęcia. - Odpowiedziała „Fox” również wstając ze swojego fotela.
- Ale pójdę lepiej go poszukać. - Mówiąc to, opuściła mostek, zostawiając na nim samą „Chief”. Hakerka rozglądała się z niedowierzaniem po pomieszczeniu, w końcu spojrzała na monitor, na którym kamera rejestrowała widok płonącego silnika.
- Co za burdel? Kto do cholery to pilotuje?!
    ************************************************************
    Transportowiec „Med-Fast” był jedną z większych jednostek w swojej klasie. Mierzył czterdzieści metrów długości i dziesięć szerokości, miał prostokątne kształty, z uwagi na dużą i pojemną ładownię. Kapitan Daniel Fishbourne, był posiadaczem tej jednostki od ponad ośmiu lat, wykorzystywał ją głównie do uczciwego handlu, jednak bywały takie dni jak ten, gdy przewoził niezbyt legalne towary z nomadzkich statków. Daniel razem z Benem Jassenem siedzieli w kokpicie, wypatrując dookoła w poszukiwaniu eskorty Nomadów. Do spotkania pozostało jeszcze kilka minut, jednak lepiej by się poczuli, widząc bojowy transporter sojuszników.
    W końcu radar zapiszczał alarmująco, oznajmiając pojawienie się obcej jednostki w pobliżu. Ben uśmiechnął się do kapitana, rozsiadając się wygodnie w fotelu. Daniel wcisnął przycisk interkomu i zakomunikował.
- Tu wasz ulubiony kapitan Fishbourne, przygotujcie się na przywitanie naszych przyjaciół z Bakunin i zapnijcie pasy, przed nami długa droga.
    „Bean” mechanik, razem z Niną Susemeb siedzieli właśnie w komorze jednego z robotów transportowych, usiłując naprawić otwierający się bez przerwy waz gniazda androida, gdy dotarł do nich komunikat kapitana. Czym prędzej obydwoje wyczołgali się z ciasnej komory i zajęli miejsca przy jednym z kontenerów, zapinając się pasami i wygodnie opierając o oparcia foteli. Nina starła wierzchem dłoni plamę smaru ze swojego policzka, rozcierając ją po swojej hebanowej skórze. Błękitna chusta trzymająca jej długie, czarne loki rozluźniła się i kaskada włosów spadła na czoło medyczki zasłaniając jej widok. „Bean” na widok umorusanej koleżanki, nie mógł się powstrzymać od komentarzy.
- Prace z narzędziami nie służą pani doktor, co? - Kobieta zdmuchnęła włosy z czoła i popatrzyła ironicznie na mechanika.
- Twój chłoptaś Akhmed nawalił, a sam w życiu byś tego nie zrobił, więc nie czepiaj się drobiazgów.
Przyjacielskie przekomarzanie się, przerwał huk w strefie napędowej, jednak to nie był dźwięk odpalanych silników, działo się coś złego. 
     Ben Jassen patrzył z niedowierzaniem w monitor, kapitan Daniel trzymał w rękach stery, usiłując wykonywać jak najgwałtowniejsze manewry. Ben czekał niecierpliwie na obliczenia komputera celowniczego, by nagle jednym ciągiem odczytać zebrane informacje.
- To jest Barahuta ukradziona jedenaście miesięcy temu i poszukiwana listem gończym!
Kapitan przetrawił otrzymaną wiadomość i odpowiedział po chwili.
- Czekali tu na nas, mają szybki i zwrotny statek, wygląda na przystosowany do abordażu...
Kapitanowi wypowiedź przerwała kolejna eksplozja, która tym razem zdawała się dochodzić z bardzo małej odległości.
- Jakie straty?! - Wrzasnął Daniel do interkomu. Z pordzewiałego głośnika odpowiedział mu charczący głos Jona Foxa.
- Deflektory pola na rufie i maszynowni pięćdziesiąt procent, poszycie kadłuba sto procent, brak większych uszkodzeń.
Dalsze słowa mechanika zagłuszył łoskot giętej blachy i spadających na podłogę, metalowych elementów.
    *************************************************************
    „Koks” wyciskał ze swojej maszyny ile się dało, „Fenix” pomagała w utrzymaniu statku na kursie, wszystko po to, by zdążyć dotrzeć do walczących, zanim pirat zestrzeli cel, który Nomadzi mieli ochraniać.
Nic nie wskazywało na obecność intruza w pobliżu, musiał użyć jakiegoś maskowania, a na pewno na pokładzie miał hakera, który rozstawił w sieci boje dyslokacyjne, uniemożliwiające namierzenie statku innym hakerom.
    „Chief” razem z „Wasp” i „Netrune'ur” weszły do sieci, momentalnie namierzając nieznajomą jednostkę. Hakerki w mgnieniu oka zdezaktywowały boje i pozbyły się kilku prostych programów ochronnych, którymi posługiwał się wrogi haker. Niestety, pojazd piratów był na tyle przestarzały, że większością jego układów sterowano mechanicznie, a nie elektronicznie. Hakerskie sztuczki na niewiele się zdały, jedyne co Nomadki mogły zrobić, to zaatakować wrogiego hakera w sieci i spalić jego neurony zanim się rozłączy. Błyskawiczna akcja połączonych w jedną wiązkę strumieni, pomknęła przez elektroniczny wszechświat, docierając do umysłu krnąbrnego intruza. Jego ikona zgasła, pozostawiając puste miejsce w sieci.
    „Stinky” oraz „Van” siedzieli w swoich wieżach strzelniczych, nerwowo ściskając rękojeści zamontowanych na wysięgnikach działek automatycznych. „Koks” ustawił statek bokiem do nadlatującego pirata tak, żeby obaj strzelcy mogli poczęstować go gradem kul. Wrogi statek podchodził właśnie do kolejnego, czwartego już ataku na płonący transporter.
„Med-Fast” mógł nie przetrwać kolejnej salwy. „Van” pierwszy otworzył ogień, świetliste smugi pomknęły w stronę wroga, który najwyraźniej zorientował się, że do walki dołączył trzeci zawodnik. Pirat wpadł w kontrolowaną beczkę, skręcając jednocześnie w lewo i unikając strumienia pocisków.
„Stinky” wziął na to poprawkę i kilkoma krótkimi seriami rozpruł spód kadłuba napastnika.
    Na pokładzie „Med-Fast”, mechanik „Bean” w asyście sanitariuszki Susemeb usiłowali ugasić pożar w sekcji zaopatrzeniowej, gdzie całe kilogramy prowiantu były właśnie pożerane przez dzikie płomienie. W tym samym czasie, kapitan Daniel starał się zmienić kurs lotu, by zejść z drogi napastnika i pozwolić Nomadom przybyłym w ostatniej chwili, zająć się śmiertelnym wrogiem. Transporter płonął, jednak wydawał się stabilny, płomienie pomału znikały, gdy zabrakło im odżywczego tlenu. W końcu całkiem zgasły, jednak razem z nimi zgasł główny silnik i ani myślał ruszyć ponownie.
    „Van” nie mógł namierzyć ruchliwego pirata, pilot napastników był doskonałym fachowcem i genialnie radził sobie z prowadzeniem przestarzałej Barahuty. Jego maszyna dodatkowo dysponowała bardzo grubym opancerzeniem, które było chyba samoróbką, jednak zadziwiająco skuteczną. „Ringout” wykonał gwałtowny zwrot, silniki kierunkowe pracowały na pełnych obrotach powodując, że pojazd niemal zatrzymał się w powietrzu i obrócił o dziewięćdziesiąt stopni. Obaj strzelcy pokładowi momentalnie obrócili swoje wieże na lewą burtę i otworzyli ogień do przelatującego obok pirata.
    „Stinky” wystrzelił już trzy zasobniki amunicji. Podłoga w jego wieży zasłana była warstwą łusek, a nowe zagęszczały ją z dużą prędkością. Nagle jedna z czterech luf działka dziwnie napuchła i po chwili eksplodowała. Strzelec szybko odciął jedną sekcję działek, aby chłodzenie w stu procentach przypadało na pozostałe dwie lufy.
„Ringout” stracił jedną czwartą siły ognia, podczas gdy pojazd piratów był niemal nietknięty.
Jak na złość, podczepione pod kadłubem cztery pociski rakietowe, odmówiły posłuszeństwa. Z jakiegoś powodu nie dało się ich wystrzelić, choć przez cały czas namierzały przeciwnika. „Koks” i jego załoga mogli polegać jedynie na działkach w wieżach i ich obsłudze.
    ****************************************************************
    „Chief” czuła się bezradna, razem z pozostałymi hakerkami nie mogły w żaden sposób pomóc walczącej załodze „Ringout”. Jednak bezczynność w takich sytuacjach nie była w naturze Aki Tamajatsu, otworzyła więc interfejs i dla odmiany przeskanowała ich własny statek.
Stworzyła drzwi do systemu jednostki, otworzyła je i stanęła wryta przed ceglaną ścianą, która znajdowała się za nimi. Szybko stworzyła otwór wentylacyjny, aby obejść główną ścieżkę, a tam czekała na nią blokująca przejście kratka z wentylatorem.
    To było niemożliwe, w systemie statku był wirus. Wrogi haker, musiał w ostatniej chwili  zaatakować nim statek i jakimś sposobem ominąć zapory systemowe. Aki wróciła do drzwi, zrobiła kilof i uderzyła nim w ścianę, posypały się wirtualne iskry, jednak program kilofa nic nie wskórał, ściana była nietknięta. Hakerka nie poddawała się, stworzyła próbnik i wbiła go z ledwością między cegły. Przekręciła narzędzie, a niezawodny program pobrał próbkę materiału ze ściany.
„Chief” stworzyła mikroskop i położyła próbkę na szkiełku. Rozwinęła interfejs dookoła siebie, rozłożyła próbkę na osobne czynniki i porozsuwała je wokoło.
    Niestety, w tym czasie mikroskop milczał. Aki dotknęła go raz i drugi, bez skutku. Dane wirusa były zaszyfrowane, jednak hakerka uśmiechnęła się ironicznie, takie kody zajmowały jej mniej niż minutę. Otworzyła swój notes, wyglądający jak księga czarów z ludzkiej skóry, umieściła go przy mikroskopie i pacnęła dłonią w oba wirtualne przedmioty. Kartki notesu zaczęły furkotać, przekładając się to na jedną, to na drugą stronę, zatrzymywały się tylko na chwilę, by wyświetlić jakąś cyfrę lub literę. Po chwili nad notesem pojawił się skomplikowany rząd literowo-cyfrowy. Kobieta chwyciła go i umieściła w mikroskopie. Zebrane dookoła skrawki muru rozświetliły się gwałtownie, a obok nich pojawiały się słupki danych i przewijające się tony informacji tekstowych.
    „Chief” patrzyła z niedowierzaniem na informacje, które złożyła w jedną całość i odczytała uważnie. Wirus został wgrany jeszcze przed startem maszyny z pokładu Bakunin. Nikomu nie przyszło do głowy zeskanować statek wcześniej, teraz Aki żałowała, że tego nie zrobiła.
Hakerka stworzyła małe, okrągłe pudełko, wgrała do niego zebrane dane, oraz mały program detonujący. Podczepiła to pod ścianę i odsunęła się. Niewielka eksplozja rozerwała zaprawę między cegłami, które rozpadły się widowiskowo, zamieniając się w elektroniczny pył. Aki weszła do środka, system był stabilny i nie przejawiał oznak infekcji, jedynie program bojowy był zablokowany, przez niewielką tamę z bobrem. „Chief” natrudziła się nieco, by schwytać nieznośnego gryzonia, gdyż tylko on mógł wejść do wnętrza tamy i ją dezaktywować.
    Po usunięciu zabezpieczenia i blokady, „Chief” uruchomiła system rakietowy, dzięki czemu „Ringout” odzyskał kontrolę nad swoją główną bronią.
    ***************************************************************
- Mamy rakiety! - Wrzasnęła „Fox”, na co kapitan zareagował nagłym zwrotem w lewo i odbił w kierunku znikającego w oddali „Med-Fast”.
„Koks” kliknął kilka klawiszy i chwycił za spust.
- ”Fox” stery twoje, dawaj mu na rufę!
„Ringout” wskoczył na plecy śmigającego pirata, trzymając się na odległość dogodną do ostrzału rakietowego. Wieżyczki umilkły, w takiej pozycji i pod takim kontem nie dało się prowadzić celnego ognia.
System namierzający głośnym pikaniem oznajmił, że pociski gotowe są do wystrzelenia. Kapitan nacisnął dwa razy spust i z satysfakcją obserwował, jak dwa drapieżne „skorpiony” pędzą w stronę wroga.
    Pirat zorientował się w porę, że ścigają go pociski termiczne i wystrzelił flary, jednak dokładnie w tej samej chwili „Wasp”, która nadzorowała pocisk poprzez interfejs, wyłączyła ich namierzanie termiczne. Rakiety pomknęły ślepo do przodu, jednak nie detonowały się we flarach, a po ich minięciu, hakerka na powrót włączyła system naprowadzania i pomogła namierzyć ponownie cel. Pilot pirackiej Barahuty musiał być w ciężkim szoku, ale tylko przez chwilę, po której spłonął w kuli ognia, w jaką zamienił się jego statek.
    *************************************************************
    Wszyscy odetchnęli z ulgą, walka dobiegła końca, a majaczący w oddali transporter wyglądał na cały. „Koks” przyspieszył lot i po chwili zrównał się z „Med-Fast”. Okazało się jednak, że jednostka była dosyć ciężko uszkodzona, a do naprawy niezbędne były części zamienne i suchy dok. Na domiar złego, z początku obie jednostki miały kłopot z komunikacją, gdyż anteny transportera zostały odstrzelone. Radę na to znalazła „Netrune'ur”, która nawiązała łączność tekstową, poprzez komputery pokładowe statków.
Wyglądało na to, że wojskowy „Ringout”, będzie musiał wziąć transporter na hol magnetyczny. Taka opcja wiązała się z pewnym ryzykiem, jednak w obecnej chwili, nie było innego wyjścia.
       Daniel Fishbourne stał przed otwartym włazem do przedziału napędowego, „Bean” dwoił się i troił w środku, by doprowadzić uszkodzony silnik do stanu, pozwalającego na uzyskanie chociaż kilkunastu procent sprawności. Akhmed Masim kręcił się przy mechaniku, podając mu narzędzia i pomagając przy czynnościach, w których jeden człowiek nie dał by sobie rady.
Kapitan patrzył strapiony na swoich członków załogi, którzy w pocie czoła pracowali, by maszyna z powrotem ruszyła. Nie potrafił pomóc, więc jak zwykle przynajmniej starał się podnieść ich na duchu.
- Dobrze, że nasze orzełki zjawiły się na czas, bo pewnie w tej chwili sprzedawano by nas na targu niewolników. - „Bean” odłożył klucz przegubowy na bok i spojrzał wymownie na kapitana mówiąc.
- Prawda jest taka, że się spóźnili i tylko fartowi zawdzięczamy, że piraci nie sprzedają nas teraz na targu.
- Nie masz racji „Bean”, do umówionego czasu brakowało jeszcze kilku minut, piraci zjawili się przed... - Kapitan zamilkł na chwilę i zamyślił się spuszczając wzrok na podłogę. Mechanicy chyba przyjęli, że to koniec rozmowy i wzięli się do roboty.
    Daniel wrócił do kokpitu, gdzie nawigator Ben Jassen pracował nad przywróceniem łączności.
- Co tam Ben? Jakieś postępy, czy nadal rozmawiacie przez GG? - Nawigator, mężczyzna w wieku około czterdziestu lat, bardzo niski i krępy, siedząc na obrotowym fotelu, odwrócił się w stronę kapitana i odpowiedział.
- Nina podłączyła uziemienie do nadajnika, nasi koledzy z „Ringout” uważają, że to pozwoli przywrócić łączność, ale stracimy osłonę energetyczną.
- Jednym słowem, grozi nam upieczenie prądem, jeśli nadarzy się jakieś wyładowanie w okolicy?
- Tak, dokładnie. - Ben uśmiechnął się szelmowsko, widać spodobała mu się ostatnia kwestia kapitana.
    Nagle radioodbiornik na konsolecie zaszumiał i dało się z niego słyszeć ciche nawoływanie. Nawigator podgłośnił fonię i nasłuchiwał.
- Tu kapitan Sten Mareesi, witam. Pewnie kiepsko słychać, ale to na razie jedyne co możemy zrobić, a i od razu ostrzegam, omijajcie burze magnetyczne.
    *****************************************************************
    Niestety, hol magnetyczny okazał się jedynym sposobem na dotarcie na Elayn 11.
„Med-Fast” schwytał promieniem mniejszego „Ringout” i oba statki ruszyły przez gwiezdną pustkę.
Po czternastu dniach podróży, karawana wyskoczyła w pobliżu docelowej planety. Piloci przygotowali maszyny do trudnego manewru lądowania, które dla transportowca mogło okazać się katastrofą.
Planeta w siedemdziesięciu procentach składała się z wysokiej, gęstej dżungli, na terenie której, istniały trzy niewielkie metropolie PanOceanii, oraz stara baza osadników z Ariadny, którzy z pomocą Nomadów, starali się zasiedlić planetę kilkadziesiąt lat wstecz.
Niestety, planeta okazała się bardzo nieprzyjazna, a na domiar złego, położyła na niej swoje brudne łapska Pan Oceania, której syndykaty rządziły planetą.
    Powietrze było tu gęste i nasycone, różniło się od ziemskiego większą ilością azotu i źle wpływało na astmatyków. Roślinność rosła bujna i dzika, kłopotem było zapanowanie nad jej ekspansyjną naturą, gdyż rozwój organizmów żywych na Elayn 11 trwał przeciętnie dziesięć razy krócej niż w ziemskich warunkach.
Lądowisko, które było celem „Med-Fast” i jego załogi, mieściło się w pobliżu opuszczonej osady szkockich osadników. Platforma z krótkim pasem startowym wznosiła się ponad koronami drzew, znajdowały się na niej trzy inne jednostki, najprawdopodobniej należące do tutejszych przemytników skór i żywych zwierząt. Pod platformą, prosperowało małe miasteczko portowe, w którym można było zaopatrzyć się w paliwo, a nawet części zamienne do niektórych pojazdów.
    Maszyny Nomadów osiadły na platformie z trudem, transporter w zasadzie bardziej dzięki szczęściu niż umiejętnościom pilota, trafił w pas startowy, a nie w drzewa.
Obie załogi z ulgą wyszły ze swych maszyn, by przywitać się w końcu z towarzyszami podróży.
Daniel Fishbourne, kapitan statku „Med-Fast” przekazał dokładne instrukcje swojemu nawigatorowi Benowi Jassenowi, który miał być kierowcą ciężarówki, wiozącej towar w głąb dżungli, a sam, razem z mechanikiem Jonem Foxem zeszli do miasta, by poszukać części zamiennych.
Akhmed Masim wyprowadził wielki, ośmio-kołowy pojazd z ładowni i wjechał nim na windę, którą zjechał do miasta. Tam, Nomadzi wsiedli do przestronnego przedziału dla załogi ciężarówki, oraz na dwa stanowiska obserwacyjne, umieszczone na tyłach pojazdu.
    Po jakimś czasie do ekipy dołączył Ben, który zasiadł za kierownicą i po krótkich przygotowaniach ruszył na wschód, prosto w ścianę wysokich drzew gęstej dżungli.
    ****************************************************************
    „Chief” spojrzała na reverend Custodier Veronice Kalmann i rzuciła jej krótkie pytanie.
- Skanowałaś pojazd? - „Wasp” kiwnęła głową potakująco, pokazując palcami znak „zero” dla potwierdzenia, że skan nic nie wykrył.
- Dobrze, dla pewności, rób to co pół godziny. Mam pewne podejrzenia, lecz wolała bym, nie wzbudzać paniki. - Hakerka wychyliła się z fotela i spojrzała za siebie, na czarnoskórą „Netrune'ur”.
- Jesteś w sieci „Netrune'ur”? Pamiętaj, szukaj cieni wokół nas, nawet najbardziej oczywiste zdarzenia melduj. PanO na bank nas filtrowali, a teraz zachodzą w głowę gdzie jesteśmy.
„Chief” ścisnęła w dłoni komunikator i wezwała do meldowania obsługę stanowisk obserwacyjnych.
- ”Green” co u ciebie, nadal masz mdłości? - W głośniku dał się słyszeć trzask, po czym niewyraźny głos oznajmił.
- U... mnie... ok.
- ”Spinacz” jak twoje gniazdko?
- Jestem tu, ale chciałbym wiedzieć, kiedy dostanę zmianę. Patrzenie jak „Green” co chwila haftuje, nie jest zbytnio pozytywnie nastrajające.
- Nie blokuj eteru! - Zaśmiała się „Chief” - Zmianę dostaniesz, jak komuś z nas znudzi się siedzenie w wygodnym foteliku i oglądanie panelu tv.
Pozostała część załogi ryknęła śmiechem, a dobry nastrój nie opuszczał członków „Hack and Slash” przez dobre kilkanaście minut.
    Nagle pojazdem zatrzęsło, pasażerowie wypadli z foteli i poturlali się po podłodze. Ciężarówka z impetem uderzyła w jedno z przydrożnych drzew i zatrzymała się bez ruchu. Pierwszy doszedł do siebie „Shank” który po stwierdzeniu, że na oko nic się nikomu nie stało, wyskoczył z pojazdu, by sprawdzić co z kierowcami.
Ben Jassen został kompletnie zgnieciony przez drzewo, w które uderzył, przez pękniętą szybę, z kabiny kierowcy wyleciał Akhmed Masim, który na szczęście upadł w miękkie paprocie, nie doznając poważniejszego uszczerbku na zdrowiu.
    Po chwili, do Alguacila dołączyła „Kat” oraz „Wasp”, które jako następne wygrzebały się z wnętrza auta. Jedyną ofiarą okazał się nawigator z „Med-Fast”, którego dla pewności „Kitten” wraz z „Kat” poszły zbadać.
- Dziwne, facet ma opuszczone ręce pod kierownicę, a nogi wcale nie są w przedziale sprzęgłowym.
Zdziwiła się Katarina, usiłując odgiąć kawałek blachy z pękniętych drzwi do kabiny.
- On wcale nie kierował w czasie uderzenia. - „Kitten” również się zaniepokoiła. - On wygląda jakby odpychał coś od strony pasażera!
Kobiety spojrzały na siebie jednocześnie, robiąc zdziwione, pełne niepokoju miny.
    W tym czasie, „Wasp” razem z „Seven” pomagały wstać Akhmedowi, „Shank” i „Red Hat” wygrzebywali obsługantów stanowisk obserwacyjnych z ich gniazd, a „Chief” i „One Shoot” przyglądali się układowi jezdnemu ciężarówki, gdyż jedna z osi pojazdu wprawiła ich w zdumienie.
- ”One Shoot”, ja się gówno na tym znam, ale ta ośka wygląda jakby oderwała się od podwozia, czy to możliwe? - Dopytywała się Aki.
- Teoretycznie tak, ale ten pojazd to kawał dobrej, nomadzkiej maszyny, przystosowany do transportu ciężkich towarów, wątpię, żeby tak istotne części po prostu sobie odpadały.
Do rozmowy dołączyła „Kat”, która właśnie wróciła z oględzin kabiny.
- Mam dziwną informację „Chief”, kierowca był martwy, zanim uderzyliśmy w drzewo, „Wasp” pilnuje Akhmeda, bo tylko on wie, co się wydarzyło w kabinie, a przeżył.
„Chief” poderwała się na równe nogi pytając z niedowierzaniem.
- Myślisz, że Islamita załatwił Bena?
- Nie wiem, mówię tylko, że kierowca wjechał w drzewo martwy, a przed śmiercią bronił się przed czymś co atakowało go od strony pasażera.
Wszyscy troje ruszyli w kierunku brzegu leśnej drogi, gdzie „Wasp” i „Red Hat' pilnowały zmieszanego Akhmeda. „Chief” podeszła do młodszego mechanika, patrząc na niego podejrzliwie skinęła Moirze, która na znak zaczęła przesłuchanie godne fanatycznej inkwizytorki.
    W międzyczasie „Shank” i „Spinacz” zbadali pękniętą oś pojazdu i odkryli, że została ona uszkodzona małym, kumulacyjnym ładunkiem wybuchowym.
Akhmed Masim utrzymywał, że zasnął w kabinie i obudził się leżąc w krzakach, jednak często wahał się w swojej wypowiedzi i szybko zmieniał szczegóły historii, co nie uszło uwadze Moiry.
    Nagle z ciężarówki wyskoczyła Kalisto Mantiago krzycząc.
- Dwa cienie transformują! Trzymam je na dystans, ale szybko się włamują! - Zaniepokojona „Chief” spojrzała na „Wasp” rozkazując.
- Do sieci, musimy jej pomóc, jak nas tu znajdą, to za piętnaście minut mamy tu spadochron!
Hakerki momentalnie otworzyły interfejsy, wchodząc do sieci, przeczesując okoliczne perymetry i sprawdzając w jakim stanie jest ściana „Netrune'ur”.
    Kalisto miała kłopoty, jej ściana była w strzępach, a dwa programy burzące osłaniały nadciągającego w ich cieniu robaka. „Wasp” wypuściła rój, który zatrzymał jednego z buldożerów, „Chief” podprowadziła do drugiego swojego karła, który rozbił kod wrogiego programu, ucząc się go przy okazji i kopiując do pamięci. Niestety, robak był już przy wrotach posterunku „Netrune'ur”. Dziewczyna zatrzasnęła kratę przed wścibskim programem, zaryglowała wrota i chwyciła kocioł ze smołą. Przez sieć przeniknął elektroniczny krzyk „Chief”, jednak było już za późno, ostrzeżenie nie dotarło do młodej hakerki, która zniszczyła robaka wrzącym olejem.
    „Chief” panicznie usiłowała wytropić ducha zdezintegrowanego programu, chwytała wszystkie cienie w okolicy i unosiła je, odkrywając zawartość pod nimi. „Wasp” postawiła siatki dookoła, mając nadzieję, że duch nie przemknął jeszcze przez ich rewir. W końcu znalazły sprytnego intruza, który przechodził właśnie przez jedną z siatek i zniknął z pola widzenia, łącząc się zapewne z interfejsem hakera, który był jego właścicielem. „Chief” zerwała łącze klnąc szpetnie.
- Do k...y nędzy! Wylazł, zaraz będą wiedzieć o naszej obronie! „Netrune'ur”, do jasnej cholery, po co go niszczyłaś?
- Podszedł mi pod bramę. - Odpowiedziała pokornie Alguacile, na co „Chief” sypnęła kolejnymi bluzgami.
- Zanim przeszedł by przez kratę, zerwały byśmy go razem z „Wasp”! Wracaj tam i przygotuj się na prawdziwe bicie idiotko! Zaraz będziemy tu mieli stado hakerów PanO. - „Chief” otworzyła ponownie interfejs, zwracając się do „Red Hat”.
- Przyszykuj obronę tej cholernej ciężarówki, PanO będą tu za jakieś dwadzieścia, trzydzieści minut, może szybciej.
- Co z Islamitą? - Spytała Moira.
- Zakuć go i wsadzić do ciężarówki, niech „Spinacz” ma na niego oko.
„Red Hat” rozstawiła ludzi na posterunkach, hakerki weszły do ciężarówki, by tam we względnym spokoju przygotować się do starcia w sieci. Nomadzi za chwilę mieli zacząć zarabiać swój żołd.
    *******************************************************************
    Perymetr był zabezpieczony, aktywność wrogich programów na razie nie występowała, a alarmówki i struny porozstawiane wszędzie dookoła, zapewniały względne bezpieczeństwo. „Wasp” rozstawiła tarcze przed murem, a przy bramie postawiła dwa ogary strażnicze, najnowsze programy mistrzów hakerskich z Corregidor. „Netrune'ur” zajęła pozycję na szczycie bramy, postawia tam swoje trzy sokoły, które były doskonałymi szukającymi i przeszukującymi, choć nie nadawały się do konfrontacji z agresywnymi programami.
    „Chief” zajęła się ofensywą, stworzyła dwie wieżyczki z pulsatorami, kilka mechów i trzy avatary, które czekały w gotowości. Z początku hakerki miały nadzieję, że duch nie poinformował jednak nikogo i że obecność Nomadów jest nadal tajemnicą. Niestety, w pewnej chwili sokoły zaczęły skrzeczeć alarmująco i rozpoczął się pokaz umiejętności hakerskich.
    Sieć przemierzały dwa cyklopy, kolosy skupiały na sobie uwagę podstawowych systemów muru, osłaniając kroczące w ich cieniu tarczownice. Każda tarczownica niosła ze sobą ładunek, który po wyzwoleniu, mógł nawet uszkodzić mózg źle zabezpieczonego hakera, a już na pewno zniszczył by większość programów ofensywnych w okolicy.
    „Wasp” wiedząc, że jej koleżanki zajmą się nadciągającym wrogiem, skupiła swoją uwagę na wyższych partiach sieci, gdzie pojawiły się cztery nowe sygnały. To były interfejsy, Veronica zmieniła spektrum, rozciągnęła panel i ulokowała na nim interfejsy wrogich hakerów. Przy sygnałach pojawiły się kolejne impulsy, informujące o nadlatujących w rzeczywistości transporterach.
    „Chief” odpędzała od bramy natrętne tarczownice, mechy usiłowały powstrzymać elektronicznych cyklopów, a dwa pulsatory osłabiały wszystkie, wrogie programy jakie znalazły się w okolicy. W pewnym momencie, „Netrune'ur” zagalopowała się nieco i potraktowała jedną z tarczownic impulsem. Tarczownica momentalnie przechwyciła impuls i ściągnęła hakerkę z bramy. „Netrune'ur” zorientowała się, że ma poważne kłopoty, jednak w panice nie potrafiła nic sensownego zrobić. Tarczownica, wyglądająca jak manekin dzierżący w obu dłoniach okrągłe tarcze, rozchyliła ręce i uwolniła swój ładunek.
     „Chief” krzyknęła z rozpaczy, „Wasp” zerwała połączenie i podeszła szybko do fotela „Netrune'ur”. Po chwili to samo uczyniła Aki, która w odwecie za śmierć koleżanki, spaliła dwa umysły hakerów PanO i porzuciła bitwę w sieci, gdzie aż roiło się od atakujących programów. Kobiety stały nad martwą Alguacile, z jej nozdrzy, uszu i oczu ciekła krew, ręce zwisały swobodnie wzdłuż fotela, a przechylona na bok głowa, wyglądała jak u śpiącej smacznie dziewczynki.
Ciszę przerwała seria z karabinu, wystrzelona gdzieś w dużej odległości.
    *****************************************************************
    „Zero Signal” ściskał ramieniem szyję Hexasa, który pomału dogorywał. Nomad cisnął zwłoki w pobliskie paprocie i włączył kamuflaż optyczny, upewniwszy się wcześniej, że nikt tego nie widzi. Bardzo ostrożnie, zero zakradał się do stojących nieopodal żołnierzy PanOceanii, rozkładających właśnie REMa. Obaj Auxilia bardzo się spieszyli, przez co nie poświęcali zbytniej uwagi okolicy. Niewidzialny wojownik wykorzystał to najlepiej jak potrafił.
    Nagle, jeden z inżynierów zawył z bólu i zatoczył się w prawo, upadając na ziemię. Drugi PanO zachował zimną krew i momentalnie podniósł karabin do oka, gotów w każdej chwili wystrzelić. Niewyraźna sylwetka Zero zamajaczyła tuż przed Auxilem, PanO oddał dwie krótkie serie, jednak Nomad zwinnie wymknął się spod lufy wroga i gwałtownie skrócił dystans. Ostry nóż błysnął w powietrzu, Auxilia widział teraz dokładnie swojego przeciwnika, jednak nie miał możliwości bronić się przed jego szybkimi atakami.
    Ręka PanO zwisała bezwładnie wzdłuż ciała, upuszczony karabin leżał w trawie bezczynnie, a „Zero Signal” szlachtował metodycznie swoją ofiarę, pastwiąc się niczym najedzony kot, który schwytał małą myszkę.
    „Red Hat” schowana za rozbitą kabiną ciężarówki, ostrzeliwała się systematycznie. Wiedziała, że jej disruptor optyczny zmyli większość wrogów, jednak oni ukrywali się w gęstwinie dżungli, która dawała im bardzo skuteczną osłonę.
W pewnej chwili, Moira zauważyła kontem oka ruch po swojej lewej stronie, niewysoka Fusilierka z wyrzutnią rakiet pod pachą, czmychnęła do jednej z pobliskich jaskiń. „Red Hat” puściła się biegiem za nią, truchtając od osłony, do osłony. W końcu dopadła do niewysokiego portalu skalnego, jaskinia wydawała się głęboka, a jej podłoże opadało w głąb pod niezbyt dużym kontem. Nomadka usłyszała szum turlających się kamieni, Fusilierka była więc w środku.
    Moira ostrożnie stawiając krok za krokiem, zbliżała się do załomu skalnego, za którym najprawdopodobniej schowała się PanO. „Red Hat” odwiesiła karabin i wyciągnęła swoje długie, połyskujące ostrze, stała właśnie przy krawędzi ściany, gotowa w mgnieniu oka zaatakować, gdy z przeciwnej strony uderzyła Fusilierka. Dziewczyna zdążyła wypalić z pistoletu trzy razy, zanim ostrze miecza Moiry pozbawiło ją nadgarstka. Spanikowana cofnęła się gwałtownie, stąpając nieostrożnie po krawędzi szerokiej dziury w podłożu. Ziemia zarwała się pod Fusilierką, wojowniczka spadła na dół, w akompaniamencie kruszących się skał, krzyku i w końcu łamanych kości. 
     Lazlo Nielsen usadowił się wysoko, na jednej z gałęzi wielkiego, przydrożnego drzewa, rosnącego nieopodal miejsca, gdzie stał wrak ciężarówki. „One Shoot” miał stamtąd doskonały widok na ścieżkę i pobliskie zarośla. Na razie nie strzelał, nie chcąc zbyt szybko się zdemaskować, zamiast tego, lustrował okolicę informując swoich ludzi z drużyny o pozycjach i ruchach wroga.
- ”Spinacz” na szóstej masz Australijczyka z hmg.
Poinformowany Alguacile obrócił się we wskazanym kierunku i wypalił serię, ze stacjonarnego działka. Zaskoczony Orc padł na ziemię z rozerwanym ramieniem, upuszczając ciężki karabin i wyjąc przeraźliwie z bólu. Spektr tymczasem kontynuował swój monolog.
- ”Kat” odsuń się, zaraz upadnie tam granat, przeskocz w prawo nad pękniętym konarem i dokładnie na dziewiątej masz Australijczyka w paprociach.
Nomadka bez zastanowienia odturlała się we wskazanym kierunku, padając płasko na ziemi. W chwilę później, w miejscu gdzie wcześniej stała, mały granat ręczny rozerwał pień znajdującego się tam drzewa.
    „Kat” wyskoczyła przed omszały, stary kloc drewna, siejąc serię za serią w pobliskie chaszcze. Usatysfakcjonowana usłyszała krzyk bólu i kucnęła momentalnie, szukając kolejnej osłony.
- Nie dziękuj kochana, rozliczymy się w łaźni. - Zażartował Spektr i skierował swój wzrok na ścieżkę, gdzie zamajaczyły sylwetki trzech niewyraźnych postaci. „One Shoot” sam korzystał z termooptycznego kamuflażu, więc z tym większą podejrzliwością śledził ruch falującego powietrza tuż pod gałęzią na której siedział.
- ”Seven, coś dla ciebie moja śliczna, na czwartej od ciebie, wysokość drzewo w kształcie „U”, twój lewy skraj ścieżki, w odstępie kroku, trzy migacze, rzędem.
    Natasza odłożyła karabin i chwyciła za przewieszoną przez plecy strzelbę, rzuciła okiem na ścieżkę, w mig rozpoznając miejsce opisane przez Spektra i zakradła się wzdłuż paproci na skraj drogi, szykując się do ataku.
- Na twój znak przystojniaku. - Szepnęła, skupiając wzrok na pustej ścieżce. Po chwili Spektr dał wyczekiwany znak.
- Przed siebie, teraz!
„Seven” wystrzeliła cały sześcio-komorowy magazynek, zaściełając śrutem całą okolicę. W chmurze pyłu, na ścieżce pojawiły się trzy sylwetki Bagh-Mari, żołnierze zostali zaskoczeni. Dwóch z nich padło trupem na miejscu, jeden zdołał odskoczyć do tyłu i choć był ciężko ranny, dał radę uciec spod lufy szalonej Securitate.
- ”Shank” masz zbiega na twojej dwunastej, to migacz, uważaj. - Szepnął Spektr, a uprzedzony Alguacile, posłał w kierunku nadbiegającego wroga morderczą serię.
    „One Shoot” zaśmiał się pod nosem, jednak w chwilę później jego mina zrzedła, gdy zobaczył w oddali sylwetkę TAGa. To był Tikbalang, pancerz przystosowany do walki w dżungli. Jego kamuflaż czynił go niemal niewidzialnym w gęstwinie zarośli i drzew, towarzyszyło mu trzech żołnierzy, którzy przeczesywali teren w bezpośredniej okolicy.
- ”Chief” mamy tu problem, puszka, plus trzech Australijczyków, jestem w stanie ściągnąć panki, ale temu ustrojstwu nawet blachy nie zarysuję. - Przekazał szybko Spektr, oczekując na dalsze instrukcje. W eterze pojawił się głos Aki, która doskonale wiedziała jak zająć się nowym wrogiem.
- ”Zero Signal” zanieś mi tam repeater, dasz radę?
Odpowiedzią były dwa trzaski w eterze, na znak gotowości Zero do wykonania zadania.
- Dobrze, „One Shoot” nie spłosz mi teraz puszki, miej ich na uwadze i na znak połóż towarzystwo. „Wasp” wchodzimy, asekuruj mnie.
    Spektr obserwował, jak kroczący ostrożnie TAG zatrzymuje się nagle, opuszcza uzbrojone ramię i zastyga w bezruchu. Zdezorientowani żołnierze z obstawy, patrzyli niepewnie na nieruchomą maszynę, która nagle ożyła, chwyciła jednego z nich za szyję i uniosła wysoko w górę, przystawiając jednocześnie lufę hmg do skroni nieszczęśnika. Krótka seria roztrzaskała głowę PanO niczym świeżego arbuza, po czym TAG znieruchomiał ponownie.
- Zresetował system! - Zakomunikowała „Wasp”, która szarpała się w sieci z dwoma wrogimi hakerami.
- Tak, wiem. - Odpowiedziała skupionym głosem „Chief” - zaraz złapię go znowu.
    Pozostali dwaj żołnierze PanOceanii widząc, że ich kompan w pancerzu stanowi dla nich zagrożenie, postanowili usunąć mu się z pola widzenia i rzucili się w kierunku najbliższej gęstwiny paproci. Gdy przebiegali w poprzek ścieżki, padł strzał i obaj osunęli się martwi na ziemię, z roztrzaskanymi głowami. „One Shoot” włączył ponownie swój kamuflaż i wyciągnął łuskę z chwytaka na karabinie, po czym wsadził ją za pasek.
- Jednym strzałem, jak zwykle. - Pochwaliła akcję „Seven”, która przyglądała się całej scenie. Spektr nie odpowiedział, zamiast tego wrzasnął do komunikatora.
- ”Spinacz” z lewej!
Niestety, wszystko działo się zbyt szybko, a zaskoczony John Dasynsky nie zauważył skradającego się Swiss Guarda, który wrzucił w gniazdo na ciężarówce granat. Eksplozja zagłuszyła strzał karabinu snajperskiego. PanOceańczyk padł martwy, jednak to nie uratowało życia „Spinacza”. Nomad poszarpany odłamkami, wypełzł z podziurawionej komory i skonał, zanim upadł na ziemię.
    Bitwa dobiegała końca, na polu walki pozostał tylko TAG przeciwnika, którego pilot bezskutecznie usiłował odzyskać nad nim kontrolę. Jednak daleko od całej akcji, toczyła się inna potyczka.
„Red Hat” biegła najszybciej jak potrafiła, gałęzie zaczepiały o jej furkoczący płaszcz, kaptur zsunął się jej z głowy, a karabin co chwilę spadał jej z ramienia. Mimo to, doganiała swoją ofiarę, widząc jak potyka się o gałęzie i nerwowo zerka do tyłu, sprawdzając czy ją zgubił.
    Akhmed Masim korzystając z zamieszania, uciekł pilnującym go Nomadom i usiłował schować się w gęstwinie. Czujna Moira dostrzegła go jednak i rzuciła się w pogoń za nim. Teraz dystans między nimi malał gwałtownie, a siły mężczyzny znikały jak krople wody na rozgrzanym piasku. Czarnobrody zdrajca wpadł nagle na niewielką polankę, gdzie żerowało stado niewielkich małp. Wystraszony nieco, zwolnił i chciał wyminąć zwierzęta, które widząc biegnącą postać, rzuciły się na nią ciekawe, czy da się z nią bawić.
Akhmed trzymał w zakutych dłoniach pistolet, który wyszarpnął wcześniej z dłoni martwego PanOceańczyka, teraz chciał zrobić z niego użytek i hukiem wystrzału przestraszyć natrętne stworzenia. Jakież było jego zdziwienie, gdy w mig broń została wyrwana z jego palców i zniknęła na jednym z drzew, w towarzystwie pięciu małp, wyrywających sobie wzajemnie ciekawą zdobycz.
    „Red Hat” widziała co spotkało jej wroga, dlatego szerokim łukiem ominęła stado zwierząt, zwiększając nieco dystans do Akhmeda. Nagle, Moira straciła grunt pod nogami, ziemia zapadła się pod nią i kobieta wyrżnęła twarzą w trawę, osuwając się jednocześnie w głąb niewielkiej dziury w ziemi. Nomadka panicznie usiłowała złapać się czegoś, jednak niczego poza wątłymi źdźbłami trawy w pobliżu nie było. Zdążyła tylko odwrócić głowę do tyłu, starając się ocenić gdzie spada, kątem oka zobaczyła zaostrzone, drewniane kołki, wbite na sztorc w dno dołu, do którego się zsuwała. Zrobiła to jednak w na tyle kontrolowany sposób, że śmiertelne ostrza w większości ominęły jej ciało. Dwa pękły pod jej ciężarem, co oznaczało, że były spróchniałe i tak naprawdę nie stanowiły zagrożenia.
    Akhmed Masim biegł jeszcze przez jakiś czas, po czym zwolnił, aż w końcu zatrzymał się i ciężko dysząc nasłuchiwał. Jego pogoń gdzieś się zapodziała, najprawdopodobniej małpy również dały się we znaki parszywej Moirze. Mężczyzna uśmiechnął się kwaśno do siebie, odwrócił się w stronę północy i zrobił krok do przodu, nadziewając się na ostry, połyskujący nóż. Ostatnim co Akhmed zobaczył, była migocząca sylwetka „Zero Signal”, który odsunął się do tyłu, wyciągając z gardła zdrajcy ostrze.
    ******************************************************************
Nomadzi z „Hack and Slash” wycofali się z terenu katastrofy ciężarówki. Okazało się, że była ona pusta, a cała operacja miała na celu odwrócenie uwagi PanOceanii od prawdziwego transportu, który prawdopodobnie wylądował w całkiem innym miejscu.
    „Chief” była wściekła, straciła dwoje dobrych żołnierzy, tylko po to, by pilnować kota w worku. Kapitan „Med-Fast” Daniel Fishbourne, również nie mógł uwierzyć, że jego ludzie zginęli na darmo, a do tego, jeden z nich okazał się szpiegiem, który od początku akcji sabotował całą operację.
Misja powiodła się zgodnie z czyimś planem, jednak nie była to satysfakcjonująca informacja dla Nomadów z „Hack and Slash”, ani dla pozostałej załogi transportowca.
Wojna rządzi się swoimi własnymi, okrutnymi prawami, Nomadzi wiedzą o tym doskonale, dlatego potrafią się dostosować do panujących reguł, lub co bardziej prawdopodobne, dostosować reguły do swojego własnego widzimisię. Dlatego są w stanie przetrwać zawsze i wszędzie, a ci, którym wydaje się, że mają nad nimi przewagę, szybko dostają od nich szkołę życia, śmiertelnie skuteczną i intensywną.


Batman, Age of Sigmar, Confrontation, Warzone, Warzone Ressurection, Warmachine, Hordes, Dystopian Wars, Firestorm Armada, HellDorado, Infinity, Battlegroup, Alkemy, LotR(stary), Team Yankee, Flames of War, Mordheim/Warheim, Anima-Tactics, WFB Historical, Afterglow, Wrath of Kings, WH40K(od biedy), WFB(od biedy)

Offline

 

#7 2012-06-01 15:42:58

Michał

http://i.imgur.com/LOEAg.png

Zarejestrowany: 2011-06-23
Posty: 743

Re: Zarzewie Kampanii, czyli postEVENTowa twórczość.

^Świetne opisy walki w sieci.

A mój fluffik się gdzieś zagubił przy przenosinach? ;( Wrzuce jeszcze raz




Szyfrowane pasmo #2342-165-34, transmisja kodowana SMI.47
Ściśle tajne
Kod weryfikacji 35.d

Informacje dotyczące technologii Voodoo

Wymagana weryfikacja DNA

Przetwarzanie

Zweryfikowano

Witam komandorze

Dalej
Raport
Transmisja
Wyjdź
Wybrano raport

Przetwarzanie

Kapral Morarji Singj, pierwszy korpus Bagh-Mari, zona czerwona Xiongxiang, Paradiso


Log #149 0005
Próby przedostania się do kompleksu Huà Miàn Systems na razie nie powiodły się. W mieście nie stacjonują jednostki wroga ale regularnie pojawiają się ich grupy zwiadowcze, nie możemy pozwolić na kontakt. Nasza misja ma taki priorytet utajnienia, że możemy tą tajnością srać. Nasi skośni sojusznicy nie ucieszyliby się, gdyby rozniosło się, że myszkujemy w pobliżu fabryk broni Imperium. Niestety, znaczy to, że jeśli coś się nie uda jesteśmy zdani na siebie.

Log#150 0430
Powoli zbliża się świt, przerywamy zwiad i maskujemy miejsce odpoczynku. To zadziwiające jak szybko dżungla odzyskuje panowanie nad tym miastem. Spluwając na ziemię łatwiej trafić w mech lub trawę niż w beton. Zagajniki wyrastające na środku drogi, liany zwisające z sygnalizacji. Zielone piekło.
Muszę odpocząć, jestem skrajnie wyczerpany, pierwszą wartę ma Rajiv. Po pięciu godzinach zmiana, jest nas tylko trzech, znów nikt nie wyśpi się tego dnia. Racje żywnościowe kończą się, będziemy musieli przerwać operację. 

Przewijanie


Stop


Log#155 2246
Niesamowite, Deve udało się odkryć stały obóz żab, zanim one odnalazły nas! Zarządził pełną obserwację, każda informacja o ich zwyczajach może się przydać. Znaleźliśmy wpół zawalony budynek niedaleko obozu zielonych, po zamaskowaniu powinien nadać się na obóz na parę dni. Na wszelki wypadek zaminuję okolice. Nie chcemy niespodzianek.

Log#156 0334
Od pięciu godzin obserwujemy obóz zielonych. Deve udało się ich zobaczyć tylko dla tego, że maja ze sobą ciężki sprzęt którego promieniowania nie da się łatwo zamaskować. Dwie drony bojowe, uzbrojone po zęby. Jedna cała w kolcach, druga w mackach. Ciekawe czy to jakaś tradycja, jak nasze naszyjniki? Czy zieloni po prostu lubią macki i kolce? Macki ma dziwną broń, nie przypomina wcześniej spotkanych. Zrobiliśmy zdjęcia, dowództwo będzie zainteresowane. Wygląda jak połączenie uniwersalnej strzelby z jakimś zbiornikiem. Miotacz? Kolce ma zamontowany ciężki karabin. Mam nadzieję, że nas nie odkryją, naboje z tego cacka przebijają drzewa i ściany jak papier. 

Log#157 0523
Obserwujemy dalej obóz. Żab jest chyba sześć czy siedem, ciągle przychodzą i odchodzą. Na pewno jest paru Ukrytych, ciężko odróżnić jednego od drugiego. Omotani w płaszcze uwalone błotem, ciężko odróżnić ich od otoczenia. Gdyby nie czujniki temperatury, w ogóle nie byłoby ich widać. Trzymamy ich na oku cały czas.
Grupą dowodzi Wampir, przeklęte bydle. Słyszałem, że żywią się zwłokami, wprost na polu bitwy. Ohyda, potworne. Jest jeszcze Nocarz, zajmuje się dronami. Podobno nocarze maskują się lepiej niż Croc-mani. Termo-optyczny kamuflaż. Gdyby go włączył, nie było go widać nawet moim wykrywaczem. Pierwszy raz widzę go z takiej odległości. No i zwykły Ziarniak. Z tymi zetknęliśmy się już nie raz.
Wracamy do obozu, świta.

Przewijanie


Stop


Log#164 1834
Deve zniknął. Miał wartę i zniknął. Po prostu go nie ma. Przecież nie wyszedłby poza zaminowany teren, nie jest idiotą! Naradziłem się  z Rajivem. Po zmroku sprawdzimy obóz żaboli i spieprzamy. Z Deve czy bez niego.

Log#165 2305
Wrócił debil jeden. Coś usłyszał i chciał sprawdzić. Aż nie chce mi się wierzyć. Takich rzeczy się nie robi! Gadałem z Rajivem, czy to możliwe żeby nasz dowódca miał jakieś tajne rozkazy o których nie wiemy? Nie poprawia to naszych nastrojów, znamy się tyle lat, między swoimi nie ma sekretów.

Log#166 0015
Kapitan dziwnie się zachowuje, nie je, unika rozmowy. Coś z nim nie tak.

Log#167 2201
Boże, boże. Uciekam. Drugi dzień bez snu, muszę wreszcie odpocząć. Nie mam siły, jestem taki zmęczony, taki zmęczony. Deve został zabity albo pojmany. Boże, może te sukinsyny go zjadły. Pieprzona wiedźma. Pieprzone czary! Odwróciłem się odlać, a Rajiv już nie żył. Ta zdzira rozcięła go od jaj po zęby, jakimś zasranym drgającym mieczem. Nawet nie zdążył krzyknąć. Rozwaliłem jej głowę z pistoletu ale mnie dziabnęła. Babrze się, skończyły mi się antyseptyki.
Jak to możliwe, rozmawiałem z nim, widziałem go. Nie mogła się przecież za niego przebrać, to nie był hologram, wyglądała jak Deve, mówiła jak Deve, ona nim była. Cholerne czary, cholerna dżungla. Jak to możliwe?

Log#168 1603
Nie mam jedzenia, rana jest zaogniona. Wdało się zakażenie. Chyba nie dam rady.

Log#169 0337
Boże, tak chce mi się pić..

Koniec Raportu
Usuń
Zapisz?
Wyjdź

Przewijanie


Stop


…Jak to możliwe, rozmawiałem z nim, widziałem go. Nie mogła się przecież za niego przebrać, to nie był hologram, wyglądała jak Deve, mówiła jak Deve, ona nim była. Cholerne czary, cholerna dżungla. Jak to możliwe?


Usuń
Zapisz?
Wyjdź

Offline

 

UWAGA!!!

W związku ze zmianą forum od poniedziałku dodawanie nowych postow będzie zablokowane. Zapraszam do rejestracji na nowym forum
WARGAMING WROCŁAW

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.freciochy.pun.pl www.superjunior.pun.pl www.saas.pun.pl www.geodezja2006ns.pun.pl www.harrypotter2.pun.pl